30 czerwca 2011

Amok.

Do czasu wyjazdu nie wstawałam.Nie jadłam, nie myślałam.Byłam jak próżnia.W czasie kiedy tam byłam raz zjawił się Bill.Udawałam, że śpię.Podobnie było przy Gorgu i Gustavie.Niedziela i Poniedziałek minęły bardzo szybko.Tom odwiózł mnie do domu.Wchodząc Dziadkowie i Moni mnie objęli.A ja nie mówiłam nic!Tylko stałam.Poruszyłam się gdy zobaczyłam mamę, zapłakaną, stroskaną mamę.Przytuliłam się i zaczęłam płakać...
Praktycznie cały czas leżałam w łóżku lub siedziałam na parapecie przy oknie.Moni przeniosła rzeczy do innego pokoju.Ten kto mnie odwiedzał zastawał mnie funkcjonującą ja zombie.Nie mówiłam, nie chciałam jeść po prostu się wyłączyłam.Chciałam umrzeć!Raz przyszedł Hans...
-Sara tak bardzo Cię przepraszam...
Cisza.
-Powiedz coś...
Cisza.Wyszedł.
2 tygodnie po złapano Go.To był Henry.Miał już 19 lat więc przed sądem odpowiadał jako dorosły.Nie poszłam.Zeznania już mieli.Nie wytrzymałabym!
Wyrok 15 lat pozbawienia wolności!Dzięki dziadkowi, który był emerytowanym sędzią.Oczywiście żadna łapówka nie wchodziła w grę...
-I co z tego?-powiedziałam do mamy.-Skoro i tak nic nie cofnie czasu?
Z amoku otrząsnęłam się dwa dni po rozprawie.Moni weszła do pokoju i powiedziała:
-Choć!I żadnych wykrętów!
Zaprowadziła mnie do salonu gdzie siedzieli mama, dziadkowie, Hans, Leon, Kim i Heidi.Na środku były dwie gitary.
-A to co?-powiedziałam.
-No co gramy...
Zaczęłyśmy grać i śpiewać.Oczywiście śpiewać to tylko ja!Grałyśmy nasze ulubione piosenki.Po koncercie goście bili nam brawo, a na mojej twarzy po raz pierwszy zagościł uśmiech.Przytuliłam się do Moni, a potem do mamy i dziadków i do reszty.Pogadam z Hansem.Stwierdziliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi.Tak bardzo mi ulżyło. Na przeprosiny kupił mi kwiaty.Właśnie kwiaty.
Gdy Moni i pozostała trójka wybrali się po coś do miasta.Ja poszłam do ogrodu.Zajmowanie się kwiatami zawsze mnie uspakajało.Nagle się zerwałam i powiedziałam do siebie:
-Boże przecież ja mu jeszcze nie podziękowałam.Nawet nie wie jak mam na imię...
Wbiegłam do domu.
-Mamo?!Babciu?!
-Tak?
-Pomuszcie zrobić mi muf finki....
Zabrałyśmy się do roboty.Ja robiłam z czekoladą, Mama z jagodami, a Babcia z cynamonem.Po całej kuchni rozległ się przepiękny zapach.Sporo tego wyszło.Postanowiłyśmy dać trochę dziadkowi i Moni oraz reszcie i same spróbować.Podczas pałaszowania dowiedziałam się, że mama już zaczęła pracę tutaj w Lipsku ponieważ otworzono nową galerię artystyczną w centrum i dlatego zamieszka u dziadków.Tak bardzo się cieszyłam.
Włożyła muf finki do ładnie ozdobionego koszyczka, przykryłam ściereczką i poszłam.Miałam nadzieję, że będzie.Był.Szykowali chyba jakąś imprezę.Zauważył mnie.Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
-Hej Sara!
-To ty wiesz jak mam na imię?
-No jasne.Wiem praktycznie wszystko.
-Babcia?
-Mama.
-Słuchaj przyszłam ponieważ nie zdążyłam Ci jeszcze podziękować.
-Za to, że Cię przejechałem?
-Nie, nie za to.Za pomoc po.
-Aha.
-Specjalnie dla Ciebie upiekłam muf finy.Chyba lubisz?
I podałam mu koszyk.
-Tak dzięki.Chłopaki też się ucieszą.
Wtedy dopiero zobaczyłam, że po ogródku szwenda  się pozostała trójka.Pomachałam im, a Oni mi odmachali.
-Ok to ja już będę lecieć.
-Już?
-Tak nie chcę przeszkadzać.Chyba szykujecie jakąś imprezę.
-Racja.Może wpadniesz?
-Nie, nie.Aha byłabym zapomniała babcia zaprasza Ciebie i pozostałą trójkę na kolację.Jutro pasuje?
-Tak.Pasuje.
-Tylko o szczerz chłopaków.Będę moje trzy przyjaciółki, które ich ubóstwiają.
-Zgoda.
Odchodząc zawołał:
-A kto mnie ubóstwia?
Z uśmiechem odpowiedziałam:
-Ktoś się znajdzie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz