29 czerwca 2011

Tak się cieszę...

Z naszego małego miasteczka Lipska do centrum Magdeburga jedzie się prawie półtora godziny.Monika ma być o 16.Chyba, że samolot się spóźni więc 16:30.Prawie na styk zdążymy na 19.Dotarliśmy na miejsce.Przed małym lotniskiem pewien starszy Pan sprzedawał  piękne kwiaty.Dziadek zatrzymał się i kupił jednego dla mnie, jednego dla Moni i cały bukiet dla babci.Bardzo ją kochał.I poszliśmy do miejsca odpraw.Była już punkt 16 i wtedy podano informację, że lot trochę się opóźni.Normalne.Gdy było już wpół do  wtedy zobaczyłam na monitorze informacyjnym, że samolot już wylądował.Po chwili zobaczyłam ją...
Miała dużą, różową walizkę i torebkę w tym samym kolorze na ramieniu.Włosy rozpuszczone, odgarnięte to tyłu na czubku przez ciemne okulary słoneczne.Była ładnie umalowana.Miała na sobie krótką dżinsową spódniczkę i bluzkę na ramiączkach w kolorze majtkowego różu oraz srebrne szpilki na nie wielkim obcasiku.Wprost idealnie na imprezę.Gdy tylko mnie zauważyła, rzuciła torbą i nawet na szpilkach pognała do mnie jak uciekająca antylopa.Padłyśmy sobie w ramiona i mocno trzymałyśmy.Dziadek obserwował nas śmiejąc się co chwila, ale ja byłam taka szczęśliwa.
-No to ja pójdę po twoją walizkę.-powiedział ruszając w jej kierunku przy okazji podnosząc mojego kwiatka, który wcześniej spadł.
-Nareszcie jesteś!-powiedziałam.
-Tak jestem!Boże jak ty dzisiaj ślicznie wyglądasz!
-Ty też!
I jeszcze raz się objęłyśmy.Doszedł do nas dziadek.Monika się odwróciła.
-Oh przepraszam za walizkę.Ale byłam taka szczęśliwa, że znowu widzę Sarke.Nie wiem jak mam dziękować Panu i Pańskiej żonie.
-Nie musisz...Dla nas wynagrodzeniem jest uśmiech naszej wnuczki.Zapomniałbym to dla ciebie.
I wręczył jej kwiat.
-Dziękuję.Przepiękna frezja.-powiedziała.
-Nie ma za co.Sara, a to twój.Trochę poturbowany, ale jest.
-Dzięki dziadku.-powiedziałam.
-No to chyba musimy się zbierać?-powiedział  mrugając do mnie czego Monika nie zauważyła.
-Ah tak faktycznie.Pewnie jesteś wykończona?-spytałam.
-Nie naprawdę.Akurat cały czas praktycznie spałam.Muszę się tylko odświeżyć.
-To bomba!-powiedziałam z uśmieszkiem w środku.
Wpakowałyśmy się do środka samochodu i odjechałyśmy.Całą drogę spędziłyśmy na gadaniu.Ona opowiadała co słychać w Polsce.Powiedziała, że zerwała z chłopakiem Kamilem bo się do niej dobierał.bardzo jej współczułam.Mówiła także, że pragnie spotkać Billa.A ja na to:
-Wszystko jest przed tobą.
W drodze mówiłam jej o nowych przyjaciołach i kolegach.Ta w aprobatach wysłuchiwała o Hansie.Spytała czy Leon też jest takim przystojniakiem na co odpowiedziałam, że tak.Nawet kolor włosów jej nie przeszkadzał.Nagle dostałam telefon.Dzwoniła Kim.
-Hej Sara!Słuchaj Hans i Leon wpadli na pomysł by nadmuchać basen i włożyć tam kilka piłeczek.Cio ty na to?
-To fantastyczny pomysł!Tylko znajdźcie dogodne miejsce...
-Ok, ok.To do zobaczenia!
I się rozłączyła.Niecałe pół godziny później byliśmy pod domem.Postanowiłam wprowadzić Monikę bocznym wejściem przez kuchnię i zaprowadziłam do pokoju.Gdy weszłyśmy na górę od razu rzuciła się na Rockiego, a potem przywitała się z Falo.Powiedziałam jej, żeby szybko się rozpakowała i odświeżyła po czym zeszła na duł.Powiedziałam jej także, by wychodząc zamknęła za sobą drzwi.Po czym zbiegłam po schodach i wyszłam do ogrodu. Wszystko wyglądało bajecznie.Moi kumple się postarali i byli nieźle ubrani.Na środku stała babcia, a obok niej dziadek i trzymali w rękach spory, różowy tort.Tak bardzo byłam zachwycona.Jeszcze trochę, a bym się popłakała.Usłyszeliśmy zamykane drzwi.Zgasiliśmy światła i czekaliśmy.Schodziła po schodach, a potem stanęła w drzwiach...
-Sara?Gdzie jesteś?Sara!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz